Z Anną mieszkaliśmy razem przez 17 lat w domu, który dostałem od moich rodziców. Żyliśmy dobrze, głównie to ja zarabiałem pieniądze, Anna szyła ubrania u lokalnego małego przedsiębiorcy. Jej praca była taka sobie, szczerze mówiąc, ponieważ kiedy nie było zamówienia, żona siedziała w domu przez miesiąc, czekając na pracę. Kiedyś nie mieli zamówień przez prawie dwa miesiące, wtedy żona powiedziała, że pojedzie z przyjaciółką do pracy za granicę. Jej koledzy od dawna tam jeżdżą, zarabiają dobrze, większość z nich przeniosła się tam na stałe.
Szczerze mówiąc należę do mężczyzn, którzy nie są za tym, aby ich żony wyjeżdżały do pracy. Moja wypłata wystarczyłaby na nasze potrzeby. Mamy dosyć duże gospodarstwo, wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby Anna została w domu, i się nim opiekowała. Niestety, zawsze była kobietą z charakterem, nigdy mnie nie słuchała. Kiedy żona wyjechała do Włoch, nasza córka miała 16 lat. Anna często wracała do domu, kupowała córce piękne ubrania, każdego dnia obie jeździły do miasta, latem nad morze.
Żona nigdy nie zostawiła nam dużych pieniędzy, twierdziła, że sama je odkłada. Lata mijały, córka skończyła studia, wzięła ślub. Ania bardzo pomogła córce, teraz składa dla niej pieniądze na mieszkanie, ale ode mnie się oddaliła, nie mamy zbyt dobrych relacji. Przez cały czas prosiłem ją o powrót do domu, ale była już tak przyzwyczajona do życia w tych Włoszech, że ciągle próbowała wymyślić jakiś powód, by nie wracać na wieś. Najlepiej dla niej było zabrać córkę na zakupy, zapłacić jej za ślub czy mieszkanie, i wszystko z głowy. Ale gdzie czas dla nas, lata uciekają. Ja też zarabiam pieniądze, choć mniej oczywiście.
Chciałem, abyśmy żyli jak prawdziwa rodzina. Minęło 10 lat, a Anna nie myślała o powrocie do domu. Żałowałem, że moje życie wcale się nie ułożyło, a potem spotkałem Darię. Od dawna jest rozwiedziona, syn mieszka osobno, taka spokojna kobieta, miła. Zaczęliśmy rozmawiać coraz częściej i z czasem zdałem sobie sprawę, że to osoba, której brakuje mi w życiu. Naprawdę się zakochałem. Zdecydowałem, że też mam prawo do swojego szczęścia. Na początku myślałem, co ludzie powiedzą, a potem zdałem sobie sprawę, że chcę być blisko kobiety, którą kocham, chcę, aby dobra i niezawodna osoba była u mojego boku na starość.
Wieczorem zadzwoniłem do Anny i powiedziałem jej wszystko. Dom nie należy do niej, będę w nim mieszkać z Darią. Następnego ranka pod domem stała córka. Mówiła, że nie mam prawa robić tego mamie, stara się dla nas i tylko ona może mieszkać w naszym domu. Po raz pierwszy stanowczo powiedziałem mojej córce, że od lat nie ma mnie w ich życiu, dlaczego powinienem żyć tak, jak mi mówią. Jestem dorosły i sam muszę to rozwiązać. Moja córka odeszła, a ja się zastanawiałem. Nie wiem, jak będzie dalej. Rozumiem, że jeśli wezmę rozwód z Anną, zniszczę rodzinę, a ona i ja jesteśmy obcymi ludźmi od dawna. Nie wiem, dlaczego przysłała córkę. Czy przez dom? Jak postępować właściwie, aby później nie żałować? Wiem, że Daria też mnie kocha, zgodzi się mnie poślubić. Ale czy warto teraz zmieniać swoje życie? Nie jesteśmy już młodzi.