Martyna, moja przyjaciółka, od kilku dni zachwyca się nowymi butami. Kosztowały 1000 złotych, odkąd dziewczyna je przymierzyła, straciła głowę Przybiegła do mnie i opowiedziała mi, jakie to buty i jak bardzo o nich marzy. Muszę powiedzieć, że buty dla Martyny nie są największą koniecznością, ma kilka par nowych w szafie, no ale, upatrzyła sobie kolejne.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie bardzo zdenerwowana – jej mąż odmówił jej zakupu. Nie spodziewała się tego od człowieka, który zawsze spełniał wszystkie jej zachcianki. Zaczęła narzekać na swojego męża, ale jej nie poparłam. Faktem jest, że odkąd moja przyjaciółka wyszła za mąż, nie pamięta, co to jest praca, nie pracowała ani jednego dnia, a zatem nie wniosła ani grosza do budżetu rodzinnego. Jednak pieniądze zarobione przez męża uważa za wspólne.
Wiem, że nie wszyscy mnie teraz poprą, ale uważam, że w rodzinie, w której pracuje tylko jeden z małżonków, nie ma „wspólnych” pieniędzy. Jednak „wspólnych” pieniędzy nie ma i tam, gdzie oboje uzupełniają budżet, bo pieniądze to tak naprawdę władza. A ten, kto przynosi więcej pieniędzy, ma większą moc. Jeśli drugi w ogóle nie zarabia ani grosza, jest całkowicie zależny od „żywiciela rodziny”. Więc Martyna, mieszkając z mężem przez 10 lat jak pączek w maśle, teraz mówi, że mąż bardzo się zmienił – nie chce jej dawać pieniędzy.
Mężczyzna od czasu do czasu mówi – zarabiam pieniądze, a co ty robisz? Martyna próbowała usprawiedliwić się pracą domową i opieką nad dzieckiem, które, nawiasem mówiąc, ma już 8 lat. Tak więc mąż podał jej wiele przykładów z rodzin ich przyjaciół, gdzie żony mają dwoje dzieci, idą do pracy i z powodzeniem radzą sobie z utrzymaniem domu.
Myślę, że mąż nie szczędzi pieniędzy dla niej, po prostu zdał sobie sprawę, że jego żona się rozleniwiła, a oprócz nowych ubrań i samoopieki nic więcej jej nie interesuje. Dlatego marzenie o wyjściu za bogatego mężczyznę zwykle kończy się bardzo, bardzo smutnym zderzeniem z rzeczywistością. Muszę powiedzieć, że mąż Martyny jest inteligentny i dał swojej żonie szansę. Powiedział, że jeśli chce tych butów, musi na nie zarobić. Nawet znalazła pracę – w pobliskim sklepie spożywczym potrzebny był sprzedawca, obiecano wynagrodzenie około 1000 złotych.
Martyna jak to usłyszała, zaczęła się oburzać – będzie musiała pracować cały miesiąc, aby kupić sobie tylko jedną parę butów? Poszła do pracy, pod naciskiem męża, ale nie pracowała tam nawet przez dwa tygodnie, ciągle się spóźniała, ponieważ oduczyła się tak wczesnego wstawania. Zdenerwowana i bez nowych butów przyszła do mnie, aby ubolewać nad tym, jak zły jest jej mąż – butów nie kupił i zmusza ją do pracy.
Co tu powiedzieć? Niektóre kobiety same nie rozumieją, jak bardzo mają szczęście w tym życiu i nie potrafią docenić tego, co je spotkało. Martyna musiałaby porozmawiać z rozwiedzioną kobietą, która wychowuje dwoje dzieci i pracuje na dwóch stanowiskach, może wtedy lepiej zrozumiałaby życie.