Staruszka z trudem wstała z łóżka. Trzymając się ściany doszła do drzwi. W sieni chwyciła miskę z pokruszonym chlebem i wyszła na dziedziniec.
„Takie ładne kury są. Może do ogrodu je wpuszczę? Wieczorem zagonię z powrotem. O czym ja myślę! Przecież lada dzień synowa odda mnie do domu opieki!”
Otworzyła drzwi do kurnika. Stamtąd wyskoczyło siedem kurczaków. Za nimi dumnie przemaszerował kogut. Stara kobieta wyrzuciła im okruchy.
– Maria – rozległ się głos. Obok ogrodzenia stała Sąsiadka. – Wszystko w porządku?
– Może być – staruszka podeszła do ogrodzenia. – Kapusta i marchew jeszcze nie urosły. A wnuk i jego żona chociaż ziemniaki wykopali…
– Dobre dzieci masz!
– Trudno teraz wnukowi bez ojca – staruszka zapłakała.
– Nie ma co płakać – zaczęła uspokajać sąsiadka. – Twój syn jest w lepszym miejscu. Rok bez ruchu leżał. Teraz patrzy na Ciebie z nieba.
Miał zaledwie pięćdziesiąt lat. Był okazem zdrowia, a kiedy przyszła choroba, w ciągu roku zmarł.
– Na wszystko wola Boża!
– Niedługo pójdę do mojego syna.
– Nie ma co się tam spieszyć! Jeszcze zdążysz. Pożyj trochę!
– Pora już stąd odejść – staruszka westchnęła ciężko. – Zbliża się koniec września, wkrótce uderzą mrozy. Czy ja tu sama przeżyję?
– Przecież została ci synowa, wnuki.
– O czym ty mówisz? Piotrek ma troje dzieci i mieszka z nim teściowa. Joanna, z dwójką dzieci mieszka w jednopokojowym mieszkaniu.
– A Mariola, synowa?
– Tylko o mojej śmierci marzy. Słyszałam jak kiedyś opowiadała, że chce sprzedać mój dom i kupić sobie za to mieszkanie.
– Tylko nie zgadzaj się na to, Marysiu!
– Do domu starców mnie oddadzą. Wiesz będzie tam przynajmniej dobra opieka. A tutaj już boję się zapalić w piecu. I tak nie mam drewna opałowego. Zamarznę tutaj i nikt się nie dowie.
– Będę do ciebie przychodzić. Ponad pół wieku obok mieszkamy.
– Dziękuję! Póki jeszcze mogę, idę zebrać jajka!
Gospodyni podreptała w kierunku kurnika.
O poranku kobieta poczuła niesamowite zimno. Nawet spod koca ciężko było jej wyjść, a przecież musiała.
Wyszła, założyła kurtkę i poszła na podwórko. Nie zdążyła kur nakarmić, kiedy samochód wnuka podjechał do domu. Wnuk zwykle przyjeżdżał w weekend, a dziś jest środa. Maria poczuła, że nadchodzi zmiana w jej życiu.
– Cześć, babciu!
– Co się stało?- zapytała staruszka.
– Nie możesz sama mieszkać – skinął głową w niebo. – Mrozy już nadchodzą.
– A moje kury? A kapusta z marchewką nie została jeszcze pozbierana – krzyknęła starsza pani.
– Zajmę się kurami. A kapustę i marchewkę też pozbieram. Spakuj się!
***
Maria długo się zbierała. Sześćdziesiąt lat tu mieszkała, odkąd mąż wziął ją za żonę i przyprowadził do domu. Urodziła tak swoje dzieci. Staruszka usiadła staruszka na stołku i płakała.
Długo siedziała. Wyjrzała przez okno i zobaczyła, że wnuk wykopał już całą marchewkę i zebrał kapustę.. Westchnęła ciężko i zaczęła się zbierać.
„A co wziąć? Wszystko jest stare. I nie zabiorę ze sobą wszystkiego. W domu opieki nie wolno mieć tak wielu rzeczy. Wezmę, album, będę wspominała swoje życie. Wszystkie dokumenty muszą zostać zebrane. Dom będą sprzedawać, nic tu nie zostanie. Muszę wziąć ubrania. Nowi właściciele przyjdą – wszystko mi wyrzucą.”
– Długo jeszcze?- zapytał wnuk wyrywając kobietę z zamyślenia. – Już wykopałem marchewkę i zebrałem kapustę. Do stodoły wszystko zaniosłem.
Wnuk wyciągnął rzeczy babci po czym włożył je do samochodu. Maria z rozpaczą żegnała się ze swoją ukochaną wsią.
***
Miasto było już blisko. Wielkie bloki stały w pobliżu miejsca, gdzie zatrzymał się samochód.
„Och, ale podjechaliśmy do domu wnuka” – zdziwiła się kobieta. – Pewnie wnuk chce żebym się pożegnała z jego żoną.”
Mężczyzna pomógł wyjść z samochodu i doprowadził babcię do mieszkania na drugim piętrze. Drzwi otworzyła synowa:
– Witaj, mamo!- uśmiechnęła się, a nawet pocałowała w policzek.
– Mamo, zwolniliśmy dla ciebie pokój, w którym Daniel spędził ostatnie dni – synowa płakała.
Maria stała oszołomiona. Nie dotarło do niej jeszcze znaczenie tego, co zostało powiedziane. Synowa uspokoiła się i kontynuowała:
– Zrobiliśmy tam remont – wepchnęła teściową do pokoju. – kupiliśmy dla ciebie łóżko i szafę.
– Mariola – do starej kobiety w końcu dotarło, o czym mówi synowa. – Więc nie oddasz mnie do domu opieki?
– Nigdy w życiu, mamo.
– Dzięki, córeczko!
– Mamo, mamo, przestań!
Minęło prawie czterdzieści lat, odkąd zostali rodziną. Ale coś w ich związku początkowo nie poszło dobrze. Syn wyjechał ze synową do miasta. Zawsze jednak nazywali się po imieniu. A teraz nagle: „Córka”, „Mama”.
Nagle wrócił wnuk z bagażami.
– I jak się ma babcia?
– Babcia myślała, że wyślemy ją do opieki.
– Jak mogłaś pomyśleć, że cię tam oddamy? – przytulił ją wnuk.
– Sprzedam dom – staruszka otarła chusteczką łzy.- Kupię za to mieszkanie dla Asi.
– Mamo- synowa przytuliła ją ponownie. Joanna po raz drugi wyszła za mąż. Zmienili swoje dwie jednopokojowe na trzypokojowe.
– Babciu, myślałaś, że sprzedamy twój dom? – roześmiał się wnuk. – Zrobimy z niego wspólny domek. Latem będziemy tam odpoczywać.
Tak ciepło na sercu zrobiło się staruszce. Była zaskoczona postawą wnuków i synowej.
„A jaką mam synową! Jak mogłam nie docenić jej przez 40 lat!”