Mam sąsiada o imieniu Karol. Kiedy miał jeszcze własny samochód, prawie z nim nie rozmawiałem. Nagle jego sytuacja finansowa pogorszyła się tak, że musiał sprzedać samochód.
Po tym, jak sprzedał ukochany samochód, najwyraźniej nie był przyzwyczajony do jazdy autobusem i pociągiem do miasta, a więc postanowił jeździć ze mną do pracy.
Zdecydowanie wygodniej jest poruszać się samochodem. Zasadniczo mogę to zrozumieć, ponieważ sam niedawno naprawiałem samochód i musiałem jeździć transportem publicznym.
Niestety żaden rodzaj transportu publicznego nie jest wygodny. W autobusach najczęściej musimy całą drogę stać, a w pociągach też różnie bywa.
Tak więc, jak zawsze wstaję o 7 rano, a sąsiad tutaj stoi i czeka na mnie przy moim garażu.
Najbardziej zabawne jest to, że czasami nie jest sam, ale jego syn i córka również potrzebują podwózki.
Na moich tylnych siedzeniach wisi garnitur, w który czasami przebieram się, aby jeździć w interesach i dobre reprezentować moją firmę. Tak więc, aby usiąść, muszę schować garnitur i przenieść go do bagażnika.
Krótko mówiąc, najpierw cieszyłem się, że pomagam sąsiadowi w transporcie, a teraz żałuję, że tak grzecznie podszedłem do tej sprawy.
Sam jestem sobie winny. Nie mogę teraz powiedzieć „nie”, ponieważ nie chcę wydawać się zły ani nieuczciwy.
Wcześniej pełny zbiornik benzyny wystarczył na tydzień, a teraz tylko na 5 dni, ponieważ sąsiad muszę zawozić go bezpośrednio do pracy, a następnie odbierać, na jego wezwanie. Jakby sam nie mógł przejść kilku przecznic do mojej pracy.
Pewnego dnia postanowiłem udawać, że nie widziałem jego SMS-a, on wtedy obwiniał mnie za spóźnienie do pracy.
Sąsiad również nie dokłada się do benzyny. Czasami przynosi mi jagody, a to zdarzyło się tylko kilka razy — przyniósł jedynie małe wiadro.
Każdego dnia przed snem wyobrażam sobie, jak mu mówię:
„Jeśli nie zaczniesz mi płacić, będziesz musiał jeździć pociągiem. Nie możesz jeździć ze mną za darmo.”
A kolejnego ranka znów z uśmiechem na twarzy otwieram mu drzwi do mojego samochodu…Jak zmienić tę sytuację?