Mama zepsuła moje szczęśliwe dzieciństwo, odeszła od ojca, spotykając swoją pierwszą miłość. A potem poprosiła abym sprzedała po nim cały spadek i podzieliła się z nią sprawiedliwie.
Moje dzieciństwo dzieli się na dwa okresy. W pierwszym byłam jedyną córką szczęśliwej rodziny. Tata do szaleństwa był zakochany w swoich dwóch „kobietach”. Mama nie pracowała, jej zadaniem było być piękną i szczęśliwą. A ja? Nie rozumiałam jeszcze wtedy głębi mojego szczęścia.
Zrozumiałam dopiero, kiedy moja matka i ja z trzypokojowego jasnego i przestronnego mieszkania przeprowadziliśmy się do małego mieszkania kochanka mamy w sąsiednim mieście. Na początku trudno mi było wszystko zrozumieć. Dlaczego miałam nazywać go wujkiem? Dlaczego nie mieszkamy w domu z prawdziwym tatą?
A potem przyszedł drugi – czarny okres mojego dzieciństwa. Do tego czasu wiedziałam już, że wujek, to pierwsza i jedyna miłość mamy. To na tatę mogła się obrazić o drobiazg, a nowemu mężowi wybaczała wszystko, nawet ciągłe lenistwo.
Później moje życie wypełnione było wiecznymi konfliktami i przelewającym się w domu alkoholem.
Dzień alimentów był świętem dniem – wtedy wpadło mi coś „smacznego„. Mój ojczym też zawsze niecierpliwie czekał na ten dzień. Najczęściej odbierali mi pieniądze i tracili je na swoje potrzeby.
Jakiś czas później moja mama urodziła kolejną córkę. Wcześniej nigdy nie chciała słyszeć o kolejnym dziecku, jednak ze swoją pierwszą miłością nie miała nic przeciwko. Oczywiście wówczas stałam się nianią na pełny etat.
Marzyłam o ucieczce z tego „miłosnego gniazda”, byle gdzie, byle z daleka. Byłam tam tylko nianią i sponsorką, gdyż wszelkie pieniądze które dostawałam od ojca i babci, zabierano mi.
Gdy tylko mogłam, wyprowadziłam się z domu. Zdałam maturę i poszłam na studia. Nie zdążyłam nacieszyć się miłością prawdziwego ojca i babci, ponieważ oboje szybko odeszli.
Na szczęście byłam jedyną dziedziczką w rodzinie i po śmierci babci jej trzypokojowe mieszkanie zostało mi przekazane. Pół roku później straciłam tatę. Naprawdę potrzebowałam wsparcia, ale mogłam liczyć sama na siebie.
Byłam wdzięczna mamie, że przyjechała na pogrzeb. Odsunęła się na bok. Nie obrażałam się za jej odejście od taty, ale za to, że byłam dla niej zbyteczna w jej życiu z nowym mężem. Przez ostatnie lata nie interesowała się moim życiem. Nie pogratulowała mi ukończenia szkoły, ani przyjęcia na studia.
Jak się okazało, matka przyjechała tylko po to, aby zabrać mi znów ostatnie pieniądze i dobytek, który odziedziczyłam, więc mieszkanie, samochód, oszczędności.
– Ponieważ jest nas troje, powinnaś wszystko sprzedać i podzielić na nas.
W ogóle nie miałam sił myśleć o spadku. Zapewne podzieliłabym się, gdybym nie była wykorzystywana przez ostatnie lata.
Długo siedziałam i myślałam nad tą sprawą. Mama sama dokonała wyboru, kiedy opuściła ojca. Tak, gdyby miała szansę coś podzielić, pozwać w swoim czasie, nie przegapiłaby tego. Ale moja mama zdecydowanie zauważyła moje słabe zastrzeżenia – musisz wszystko uczciwie podzielić!
– Nie, nic nie sprzedam. Będzie okazja, pomogę tobie i siostrze. W międzyczasie nie ma nic do dzielenia się. Spadek otrzymam prawnie za pół roku. Wtedy będę myśleć co z nim zrobię. Mieszkania po babci nie sprzedam. Jest moje i tylko moje.
Ogólnie rzecz biorąc, mama zatrzasnęła drzwi, nazwała mnie niewdzięczną i zostałam sama. Jeśli wcześniej dzwoniłam do siostry i mogłyśmy chociaż ze sobą porozmawiać, teraz wszelkie telefony były głuche. Najwidoczniej mama opowiedziała jej wszystko ze swojej perspektywy.
Minęło już 12 lat. Mam własną rodzinę. Kiedyś znalazłam siostrę na jednym z portalów internetowych, napisałam do niej, a ona mnie zablokowała.
Nie będę się narzucać. Mam własną rodzinę i dorastające dzieci. Owszem, obiecałam pomóc mamie, ale jeśli teraz tego nie chcą, nie będę się narzucać. I tak jak powiedziałam wcześniej, mieszkania nigdy nie sprzedam, ponieważ jest moją jedyną pamiątką po babci i tacie.