Dzień wcześniej Lidia kilkakrotnie skarżyła się na ból w klatce piersiowej, ale Grzegorz, jak zwykle, nie zwracał na to uwagi. Tylko on miał prawo do bólu.
Przecież tyle lat przepracował w niebezpiecznym przemyśle metalurgicznym, doszedł do stanowiska brygadzisty w warsztacie, gdzie, jak sam mówił, zostawił ostatnie nerwy i zdrowie.
Grzegorz był regularnie i dokładnie badany w najlepszej klinice w ich mieście.
To była rutyna, nawet gdy był już na emeryturze. Jego żona bardzo rzadko chodziła do lekarza rodzinnego. Grzegorz pomyślał, że Lidia chce w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.
Jak to możliwe, że księgowa ma problemy zdrowotne? Żona stosowała dobrą dietę, nie miała złych nawyków. W domu pomagały jej dwie córki, Lidia dobrze je wychowała.
Nie proszono jej też zbyt często o niańczenie wnuków: 2-3 dni w tygodniu. Od wiosny do jesieni pracowała w ogrodzie, a zimą w mieszkaniu. Wszystko było jak u innych.
I nagle rano, kiedy przygotowywała śniadanie dla męża, Lidia jakoś niezręcznie osunęła się na podłogę, zbladła i przestraszona spojrzała na zdumionego Grzegorza.
Natychmiast wezwał karetkę, posadził żonę w fotelu, podał krople na serce i zadzwonił do córek. Podczas gdy karetka wykonywała EKG i jakieś zastrzyki, przyszła młodsza Tatiana. Grzegorz odetchnął: można było zrzucić ciężar trosk i zmartwień na córkę.
Kiedy karetka zabrała nieprzytomną żonę, niepokój go opuścił. Teraz zajmą się nią profesjonaliści, a on wreszcie zje śniadanie. Przez stres zaostrzył mu się apetyt. Podczas gdy on jadł, przyjechała starsza Natalia.
Z młodszą posprzątała mieszkanie po przyjeździe lekarzy i przygotowała paczkę z potrzebnymi rzeczami dla matki w szpitalu. Grzegorz niezadowolony powiedział, że dziś do szpitala nie pójdzie, ma inne plany: obiecał pomóc przyjacielowi w reorganizacji domu letniskowego na działce. Córki nie kłóciły się, same pojechały do szpitala.
Wieczorem Grzegorz wrócił do domu w dobrym nastroju. Dobrze mu się rozmawiało z towarzyszem, podczas kolacji wypili trochę brandy na cześć ukończonego planu.
Płonące światło w oknach jego mieszkania wprowadziło zamęt w jego duszy. W domu czekały zapłakane córki. Posadziły ojca na sofie i poinformowały, że matki nie dało się uratować. Miała rozległy atak serca. Lekarze do końca walczyli o jej życie – w końcu miała dopiero 65 lat.
Grzegorz był oszołomiony. Nie mógł zebrać myśli, nie mógł poradzić sobie z przytłaczającymi go uczuciami. Dezorientację zastąpiła litość najpierw dla żony, potem dla siebie: jak on będzie żył bez Lidii… Córki wezwały krewnych i przyjaciół, były zajęte pogrzebem, a Grzegorz w milczeniu wpatrywał się w jeden punkt, nie reagując na pytania dzieci.
– Tato, porozmawiaj z nami. Nie należy milczeć. Przerażasz nas. – Tatiana podeszła do niego i wzięła go za ręce.
– Dlaczego? Dlaczego się nie badała? – zapytał. – To nie powinno tak być. Kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. Miała umrzeć po mnie. Jak ona mogła…
Tatiana i Natalia spojrzały na ojca zdumione. Uznały, że nie zdaje sobie sprawy z tego, co się stało. Posłały go do łóżka.
Rano Grzegorz milczał, na wszelkie próby rozmowy córki, odpychał je. Ale w porę i z apetytem zjadł, a potem, ku zdziwieniu bliskich, poszedł na spacer.
W dniu pogrzebu Grzegorz nagle oznajmił, że nie pójdzie ani do kościoła, ani na cmentarz. Nie chce przez to wszystko przechodzić i generalnie jest obrażony.
– Na kogo? – córki były zaskoczone.
– Na wszystkich: na los, na Lidię – odpowiadał wyraźnie ojciec.
– Na mamę za co?! – Natalia prawie krzyknęła.
– Że nie dbała o siebie. Nie dbała o swoje zdrowie. Nie myślała, jak ja będę żył bez niej…
Grzegorz został w domu. Od prawie roku nie rozmawiał z rodziną. Był obrażony.