Niespodziewani goście

Krzysztof został obudzony przez dzwonek przy drzwiach. Po drugiej stronie łóżka, jego żona Zuzanna zaczęła leniwie się podnosić. Delikatnie przejechał dłonią po jej ramieniu:

– Kochanie, idź spać, sam otworzę. – Podszedł do drzwi i mruknął cicho. – Kto to może być o tej porze? Była dopiero trzecia nad ranem.

Kiedy otworzył drzwi, zobaczył na progu ciotkę Katarzynę z wielką torbą w rękach. Za jej plecami stał wujaszek Waldemar.
– Drogi siostrzeńcu! – krzyknęła krewna.

– Czy nie cieszysz się, że mnie widzisz? Chodź, uściskaj ciotkę – kobieta chwyciła Krzysztofa mocno, jakby chciała go udusić w swoich ramionach.

„Spokój się skończył!” – Krzysiek pomyślał z tęsknotą, wnosząc ich bagaże do przedpokoju.

Reszta nocy upłynęła w zamęcie, Katarzyna nie chciała spać na kanapie, bo było jej bardzo niewygodnie, a potem powiedziała siostrzeńcowi, że może przespali by się z wujkiem na ich łóżku, a oni przejdą na kanapę, są w końcu dużo młodsi i nie powinno im to przeszkadzać.

Zuzanna przez cały czas była oszołomiona, nie minęła nawet godzina od przybycia ciotki, a już wywróciła całe mieszkanie do góry nogami. W końcu wszyscy położyli się spać. Goście zajęli ich łóżko, a Krzysztof z żoną kanapę.

– Jak myślisz, czy długo tu zostaną – szepnęła żona do Krzyśka, gdy szykowali dla nich śniadanie.
– Nie wiem kochanie, zapytam ich jak wrócę z pracy, teraz nie mam już czasu z nimi porozmawiać.

Zuzanna nerwowo wsłuchiwała się w dobiegające z sypialni chrapanie, po czym powiedziała do męża:
– Krzysiek, ja się ich boję, może przyjdziesz dzisiaj wcześniej z pracy?
– Postaram się – odpowiedział, po czym wyszedł z mieszkania.

Kiedy gospodarz wrócił z pracy, czekał na niego wystawny stół.

– Wejdź Krzysiu, świętujmy – krzyknęła do niego z kuchni ciotka.
Żona szepnęła do niego cicho:
– Tak się cieszę, że już jesteś.
Wszyscy zasiedli do kolacji, młoda gospodyni donosiła jeszcze jakieś potrawy.

– Ciociu, długo będziecie u nas gościć? – Krzysztof zadał jej pytanie.
– Czy już nas wyrzucasz? Słuchaj Waldek, nie jesteśmy tu mile widziani – ciotka poklepała męża po ramieniu.
– Kochana, o czym ty mówisz? Możecie zostać z nami tak długo, jak chcecie! – chłopak był oszołomiony jej reakcją.

– Przyjechaliśmy, żeby zostać u Was na zawsze, sprzedaliśmy nasze mieszkanie. Jesteś jedyną rodziną, jaka mi została. Nie możesz wyrzucić swojej ciotki na ulicę, prawda? pomyśl, ile czasu nam jeszcze zostało? jesteśmy już starzy, ciotka teatralnie otarła łzę.

Siostrzeńcowi opadła szczęka ze zdziwienia, a jego żona rozpłakała się i wyszła do kuchni.

W pokoju zapanowała niezręczna cisza, wujaszek sam kontynuował posiłek na swoim talerzu.

– Dlaczego milczysz? – Ciotka krzyknęła na męża. – Wszystko, co możesz zrobić, to jeść. Mógłbyś oderwać myśli od talerza i przynajmniej coś powiedzieć.

– Całkowicie się z Tobą zgadzam, kochanie – odpowiedział Waldemar.

– Ty cieniasie! – krzyknęła Katarzyna na męża w złości. – Zawsze tak jest, że ja decyduję o wszystkim w naszej rodzinie, a on tylko się ze mną zgadza. Co to za człowiek? – zwróciła się do Krzyśka.
– Co Ty na to powiesz?

– Możecie zostać tak długo, jak chcecie – powiedział smutno i w tym momencie usłyszał za drzwiami szloch żony.

Gospodarz bez większego entuzjazmu jadł kolacje, jego krewni zajadali się tym, co było na stole z takim apetytem, miał wrażenie, że od tygodnia nie mieli nic w ustach.
Gdy ciotka Katarzyna pozamiatała wszystko na stole, odchyliła się w fotelu ze słowami:
– Jestem taka najedzona, za chwilę pęknę jak balon.

– Teraz powiem Wam kochani całą prawdę. Będziemy u Was z wujkiem trzy dni, przyjechaliśmy na badania kontrolne do szpitala. Ty Krzysiu, trzymałeś się bardzo dobrze, kiedy dowiedziałeś się że zostajemy na stałe. Wyglądałeś na przestraszonego, ale nie okazywałeś tego, dlatego widzę że nas szanujesz. Kiedy umrę, dostaniesz moje mieszkanie, bo nie mamy własnych dzieci, jesteś moim jedynym spadkobiercą.

Krzysztof jeszcze nigdy nie czuł takiej ulgi, więc powiedział wesoło:
– Ciociu nie mów o śmierci tylko żyj sto lat, tego Ci życzę.

W tym czasie ,kiedy wujostwo przebywało u nich z wizytą, dziewczyna zamieniła się w jeden kłębek nerwów, bo nie mogła zadowolić ciotki. Katarzyna ciągle gadała, a to zupa była niedobra, kotlety za twarde, pranie robiła źle, a podłoga nie była umyta jak należy. Nerwy jej puszczały i nie ukrywała już łez, musiała jakoś odreagować.

Kiedy się żegnali, ciotka Katarzyna szepnęła siostrzeńcowi do ucha:
– Jak udało Ci się poślubić taką beksę? Czy ona przypadkiem nie jest w ciąży? Cały czas wylewa łzy.
Po tym jak drzwi zatrzasnęły się za rodziną, Zuzanna zaczęła tańczyć z radości.

– Może już do nas nie wrócą – powiedziała z nadzieją w głosie.
– Nie mogę Ci tego obiecać, myślę, że cioci Kasi się tu podobało!
– Nie zniosę tego więcej! – Nie wytrzymam jak jeszcze raz przyjadą!” – jęknęła kobieta.

Dzwonek zadzwonił natarczywie.
– O nie, czy to znowu oni? – Krzysiek podskoczył przerażony.
– Na szczęście to tylko budzik – uśmiechnął się, bo miał przed sobą wspaniały dzień.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *