Nasza babcia ma osiemdziesiąt pięć lat, tydzień temu wyrzuciła mojego starszego brata i jego żonę za drzwi, zamieszkali z nią, gdy się pobrali. Kiedy pozbyła się swoich lokatorów, już prawie z nikim nie rozmawiała. Gdy dzwonię jej, że wpadniemy, natychmiast odkłada słuchawkę, i w ogóle nikomu nie otwiera.
Mój brat z bratową musieli wynająć jakieś mieszkanie, żeby gdzieś zamieszkać. Z jakiego powodu ich wyrzuciła, nie chciał powiedzieć, ale nie zdziwiło mnie, że tak postąpiła, całe życie był nieodpowiedzialnym i beztroskim człowiekiem.
Gdy dziadek zmarł, zaczęła mieszkać sama, zrobiło się miejsce, krewni zebrali się na naradę rodzinną, sama babcia Waleria nie uczestniczyła w spotkaniu.
Po długiej rozmowie postanowili, że do dużego mieszkania babci wprowadzi się mój brat z żoną, czyli jej wnuk, bo nie mają gdzie mieszkać, a ona będzie miała pomoc i dołożą się do wszystkich opłat, żeby jej było lżej.
Wujek Stanisław i mój ojciec, martwili się o swoją matkę i dlatego zaproponowali, aby młode małżeństwo dotrzymało jej na co dzień towarzystwa i przejęli obowiązki, jakie spadały na staruszkę.
Długo jednak tam nie pomieszkali, kiedy postanowiła ich wyrzucić. W ogóle jej nie pomagali, wręcz przeciwnie, to oni wymagali, aby starsza kobieta ich obsługiwała, a co jeszcze doszło do tego, nie wiem.
Znowu zaczęła się debata rodzinna na temat mojej babci, mój tata, czyli drugi jej syn, zasugerował jednak, że matka powinna mieć prawo decydować o tym, jak chce żyć, ale wszyscy się oburzyli.
Pierwsza była najbardziej natarczywa i bezczelna ciotka Helena, która zdecydowała, że pójdzie tam mieszkać jej trzydziestoletnia córka. Powiedziała to tonem nie znoszącym sprzeciwu, więc wszyscy musieli się zgodzić. Dziewczyna zaczęła się pakować, a babcia została telefonicznie poinformowana o decyzji rady rodziny, staruszka zrozumiała jednak, o co jej chodzi i rzuciła słuchawkę.
Ciotka pojechała do domu babci, po drodze pomyślała nawet, że zaproponuje jej remont w całym mieszkaniu, który trzeba zrobić. Ale nie wyszło tak, jak chciała, babcia nie otworzyła jej drzwi, postawiła w nich tylko prezent dla wnuczki, w postaci słoika z pomidorami.
– Jak będzie żyła na własną rękę? – złościła się siostra ojca i mówiła:
– Dziwne, że w ciągu swoich osiemdziesięciu pięciu lat, mama nigdy nie mieszkała sama, a teraz nagle nabrała na to ochoty! Jak coś jej się stanie, kto będzie o tym wiedział? W pojedynkę jest niebezpiecznie!
Babcia Waleria zawsze mieszkała z rodzicami i z dziadkiem, potem z mężem, z dziećmi i wnukami, a tu nagle chce żyć sama, w spokoju, i to w trzypokojowym mieszkaniu.
– To skandal! Krzyczała ciotka, myśli, że będzie żyła sto lat w zdrowiu?
Tylko tata miał rozsądne podejście do problemu, uważał że trzeba uszanować jej wolę i nie wciskać tam nikogo na siłę, już jego starszy syn się wprowadził i co z tego wyszło?
Z drugiej zaś strony wiedział, że siostry maja rację i mama nie może już być całkiem sama, przecież wszystko się może wydarzyć. Oni nie mają nawet kluczy do mieszkania, bo kiedy wyrzuciła swojego wnuka, pozmieniała zamki w drzwiach.
Mój ojciec wpadł na pomysł, że zainstaluje w jej mieszkaniu kamerę, za zgodą oczywiście babci i swojego rodzeństwa, powiesił ją w pokoju, w którym spała. W ten sposób problem się rozwiązał, babcia miała spokój a oni czyste sumienie, że nic jej się nie dzieje.
Była gotowa sama opłacać rachunki za media, tym bardziej, że prądu i wody dużo nie używała. Oczywiście zgadzała się na to, abyśmy przynosili jej zakupy, ale reszta kontaktów odbywała się przez telefon.
Teraz wszyscy są szczęśliwi, babcia ma spokój, o jakim marzyła, a my możemy zaglądać do niej przez kamerę, czy nic jej się nie dzieje.
Wszystko skończyło się dobrze, ale babcia Waleria i tak nikogo nie wpuszcza, nawet za próg. Poszłam do niej, wzięłam słoik ze swojskim dżemem, podziękowała ale trzymała mnie w drzwiach. Widocznie nadal boi się utraty wolności, chciałabym jednak, aby zmieniła zdanie, przecież zawsze lżej robi się człowiekowi, jak z kimś posiedzi i porozmawia przy herbacie.