Przykro mi, ale mimo najszczerszych chęci, nie mogę mojej teściowej nazywać mamą. Gdy wychodziłam za mąż, właśnie tego pragnęłam, byłam taka szczęśliwa kiedy, Marek mi się oświadczył, ale wtedy zupełnie inaczej wyobrażałam sobie moje małżeństwo. Bardzo chciałam wyjść za mąż, kochać i być kochaną. Z zazdrością patrzyłam na szczęśliwe małżeństwa moich koleżanek, słuchałam ich historii jak dobrze im się żyje w związkach, które są pełne miłości i wzajemnej dbałości o siebie.
Marzyłam o rodzinie, w której mężczyzna będzie moim rycerzem, moim oparciem i schronieniem, a nasze dzieci będą dorastać w szczęśliwym domu otoczone miłością. Bardzo chciałam być czułą, kochającą żoną, i dać mojemu mężowi to co w mojej mocy.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jego stosunek do teściowej, pomyślałam, że wychowała go dokładnie na takiego człowieka, jakiego sobie wymarzyłam. Podczas naszej rozmowy, która odbyła się tuż przed ślubem, mama mojego męża wypowiedziała słowa, które na zawsze pozostaną mi w pamięci „Moja droga, w życiu mojego syna zawsze była tylko jedna kobieta. Pamiętaj, nigdy nie będzie ważniejszej ode mnie”. Wtedy nie do końca zrozumiałam sensu wypowiedzianych prze nią słów, lecz z biegiem czasu, niestety pojęłam, co miała na myśli.
Na samym początku naszego małżeństwa, nie przeszkadzało mi, że mój mąż troszczy się o mamę, wręcz imponowało mi jak dobrze jest wychowany i jak silną ma więź z matką. Z biegiem czasu zaczęło mi przeszkadzać, że nigdy nie odmawiał mamie. Spełniał jej najdziwniejsze prośby, wychodził z domu o piątej rano, ponieważ mama zadzwoniła, że ma ochotę na świeżą drożdżówkę, lub biegał po całym mieście szukając tańszych odpowiedników leków, aby mamusia nie wydała kilka złotych więcej. Jeśli zadzwoniła, że skrzypią jej drzwi, ubierał się i wychodził, nawet nie mówiąc do mnie słowa. W naszym domu drzwi także wymagały naprawy, ale to mojego męża nie interesowało, liczyła się tylko matka, ja byłam dla niego niewidzialna.
Któregoś razu, gdy Marek przyjechał po mnie po skończonym dniu pracy, zadzwoniła z pretensjami, że jestem bezduszną i leniwą dziewczyną. Wykorzystuję mojego męża, zamiast pozwolić mu odpocząć. Oczywiście mogłabym wrócić do domu pociągiem lub autobusem, ale nie widziałam absolutnie nic złego w moim postępowaniu. Przecież Marek jest moim mężem i to ja powinnam być dla niego najważniejszą kobietą w życiu.
Następnego dnia chciałam porozmawiać z mężem o zaistniałej sytuacji, ale jak zwykle nie widział żadnego problemu. Zaraz po naszej rozmowie zadzwoniła teściowa chcąc jechać na działkę zaczerpnąć świeżego powietrza, mój ukochany powiedział tylko, że to jego matka, i nie może jej odmówić.
Marek jest wspaniałym synem, ale nigdy nie powinien zostać mężem żadnej kobiety, bo nikt nie zniósłby takiego traktowania. Mama Marka nie krępowała się, aby dzwonić w środku nocy, dzieląc się z nami swoim złym samopoczuciem i bezsennością, ta egoistka nie przejmowała się, że musimy się wyspać i rano wstać do pracy. Co w tej sytuacji zrobił mój mąż? Zadzwonił po taksówkę, ponieważ wieczorem wypił kilka drinków, i pojechał sprawdzić, dlaczego mamusia nie może zasnąć. Zamiast podziękować, zbluzgała go, żeby nie pozwalał sobie na wieczorne picie, gdy matka w każdej chwili może potrzebować pomocy.
Oczywiście, może powstrzymać się od wszystkiego, nie tylko od alkoholu, ale czy mój mąż nie ma prawa do normalnego życia, tylko dlatego że jest synem tak wymagającej i zaborczej kobiety?
Moja teściowa niszczy nasze małżeństwo, uważając, że jej syn nadal jest jej własnością, a ja jestem tylko żoną, choć powinnam być dla niego numerem jeden.
Dzięki Bogu nie mamy dzieci. Bo od razu by się zorientowały, że nie mogą liczyć na tatusia, bo babcia ma pierwszeństwo. Po latach upokorzeń i bycia tą drugą, wpadłam w depresję, lecz nawet w takiej sytuacji nie mogłam liczyć na wsparcie i troskę ze strony męża. Największe serce okazała mi moja przyjaciółka, rozumiejąc jaka to podstępna choroba. Wówczas tak bardzo liczyłam na choć kilka słów wsparcia, współczucia i zrozumienia ze strony ukochanego, ale zamiast tego, po raz kolejny rzucił się w wir pracy w ogrodzie matki.
Tak, przyznaję, że przegrałam, nie mogłam stać się dla niego tym, czym była dla niego mama, choć bardzo się starałam. Szkoda, że cały mój wysiłek, nie został zauważony przez Marka. On naprawdę jest zakochany w jednej kobiecie, w swojej rodzicielce. Te słowa miłości, które do mnie wypowiadał, były zwykłą formalnością, umową między panną młodą a panem młodym.
Nigdy nie chciałam ideału, bo one nie istnieją, pragnęłam szczerego uczucia. Dobry mąż nie musi jak Marek układać ubrań w szafkach od linijki, w odpowiednim zestawieniu kolorystycznym. Może wyjść z kolegami na piwo i wrócić do domu po północy, lecz nie mój mąż, on był wychowywany na perfekcyjnego syna.
Bardzo się cieszę, że nareszcie zrozumiałam, że mój mąż nigdy nie będzie takim człowiekiem, o jakim marzyłam. Nie mamy dzieci, bo bał się że obowiązki w domu go pochłoną i nie będzie miał wystarczająco dużo czasu dla mamy.
Marek dbał o mamę jak o nikogo na świecie, zaakceptowałam fakt, że nigdy nie wygram. Postanowiłam, że będę mieć mężczyznę, którego pokocham całym sercem, i dla którego ja także będę najważniejsza. Zaszłam w ciążę i czekam na swojego małego księcia, dla którego będę całym światem, który będzie mnie kochał i potrzebował.
Przysięgłam sobie, że wychowam mojego syna na prawdziwego, odpowiedzialnego mężczyznę, który kiedyś założy własną rodzinę i uszczęśliwi swoją żonę.