Moja przyjaciółka Irena jest mężatką od roku. Ona i Andrzej mieszkają oddzielnie od swoich rodziców, ale jej teściowa często ich odwiedza, żeby sprawdzić, co u nich słychać.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby Irka i teściowa nie walczyły w kuchni o miano najlepszej kucharki.
Przyjaciółka ma pretensje, że teściowa nigdy nie je niczego, co ona ugotuje i krzywiąc się wyrzuca z talerza wszystko do kosza, chociaż jest bardzo dobrą kucharką. Zawsze stara się ugotować coś nowego i zadowolić swojego męża.
Kiedy przychodzi matka Andrzeja, nie odchodzi od kuchenki w nadziei, że zaskoczy Annę.
Za każdym razem, gdy stawia przed nią talerz ze swoim kulinarnym arcydziełem, starsza kobieta wygłasza tę samą mowę:
– Sushi, roladki, spaghetti, krewetki w sosie meksykańskim i sałatka z rukoli, to nie jedzenie, szczególnie dla mężczyzny.
Anna cały dzień robiła barszcz i smażyła krokiety, które przyniosła do ich domu i powiedziała:
– To jest prawdziwy i obfity posiłek – uczyła swoją synową.
Śmiałam się do mojej przyjaciółki:
– Zrób jej swój specjalny barszcz i karm ją nim za każdym razem, gdy przyjdzie.
– Andrzejowi się to nie spodoba, nie lubi jak gotuję tradycyjne potrawy, a barszczu i krokietów, co przyniosła teściowa, starczy mu na sto lat. Jak zobaczy co przygotowałam, zaraz pobiegnie z radością do stołu. Mój mąż uwielbia coś nowego, więc barszcz matki go nie zadowoli.
Kobieta po swoich wizytach u dzieci, siedząc na ławce koło domu, żaliła się do sąsiadów, że jej biedny syn, żyje z taką żoną, że go głodzi i jest cały wychudzony.
Ostatnio stało się modą zamawianie różnego jedzenia z restauracji na wynos. Małżeństwo moich przyjaciół, często korzysta też z gotowych dań, szczególnie że czasem robią nadgodziny i pracują całymi dniami.
Starsza kobieta jest oburzona, jak można jeść takie obiady i komentuje:
– Co tam jest zdrowego w tych pizzach i hamburgerach? Jest tylko pełno niezdrowych rzeczy.
Pewnego dnia zapisała nawet Irenę na kurs gotowania i zapłaciła za szkolenie, jako prezent urodzinowy. Moja przyjaciółka uznała, że jej to w ogóle nie jest potrzebne i poszła na kurs pieczenia ciast i robienia deserów z całego świata.
Anna znowu zaczęła ją krytykować i jak zwykle puściła swój komentarz:
– Mężczyzna potrzebuje mięsa i porządnej zupy, z pływającymi w niej ziemniakami i makaronem, najlepiej gęstej. Nie jakiejś papki ze szpinaku czy pasty pomidorowej o niewymawialnych, zagranicznych nazwach.
Wojna barszczu i sushi trwa już od roku. Andrzej śmieje się, że wszystko byłoby dobrze, tylko jego matka jest zazdrosna o jego żonę od samego początku. Nie pasuje jej, że syn uwielbia jedzenie Ireny, a ona mu przywozi swoje i nic nie mówi.
Jak myślicie, czy będzie lepiej? Może zwycięży barszcz?
Myślę, że jednak nadal będą spożywać to co lubią, a teściowa musi zrozumieć, że nie można nikogo krytykować za inne smaki czy inne pomysły. Najlepiej niech każdy przyrządza sobie takie dania, jakie mu pasują.