W drugiej połowie lat 60 – tych Weronika Polkiewicz urodziła trzy córki, praktycznie jedna po drugiej, więc dziewczęta nie musiały opiekować się młodszym rodzeństwem, jak to zwykle bywa w dużych rodzinach. Nadano im imiona alfabetycznie: Adrianna, Beata i Wioletta. Środkowa córka była z natury osobą twórczą – jeśliby mogła, to grałaby tylko na pianinie.
Adrianna z kolei szła pewnie przez życie, była wyrachowana i bezczelna. Cieszyła się, że jako pierwsza dostawała piękne sukienki i spódnice, co oznacza, że mogła prosić o wszystko, co chciała. Młodsze siostry były tym trochę urażone, ale nic nie można było zrobić. Wioletta dsotawała wszystkie rzeczy jako ostatnia, ale nie marudziła – miała dobry charakter, była miła, a jej uszczypliwe poczucie humoru pomagało jej lekko traktować takie sprawy. Poza tym zainteresowała się szyciem jak jej matka i wykorzystywała to szczególnie w okresie dojrzewania, tworząc ze starych ciuchów nowe, modne stroje. Potrafiła dosłownie z niczego zrobić coś.
Rodzina miała czteropokojowy dom na obrzeżach miasta. W domu specjalnie się nie przelewało – tata pracował w fabryce, a mama była kucharką. Nie mieli więc wielkich dochodów, ale pomagał im fakt posiadania ogródka warzywnego, przy którym tylko Wioletta pomagała matce. Adrianna pod koniec lat 80 – tych poślubiła dentystę – dojrzałego, ale bogatego mężczyznę.
Beata po szkole do większego miasta, gdzie rozpoczęła edukację na Akademii Muzycznej i tylko Wioletta pozostała przy rodzicach. Matka zaczęła bardzo chorować. Wioletta nigdzie się nie uczyła, jako krawcowa po prostu szyła w domu na zamówienie. Siostry jakoś przestały się ze sobą kontaktować – każda z nich zaczęła mieć swoje życie, a przez duże różnice charakterów już w dziciństwie nie bardzo się ze sobą przyjaźniły. W latach 90 – tych nie było już ani matki, ani ojca .Tylko to wydarzenie na krótko zgromadziło siostry i znowu okazało się, że każda jest inna.
– Dom trzeba sprzedać! – Adrianna zaczęła już na stypie – Z Rysiem mamy już dwójkę dzieci, musimy się rozwijać i mieć zabezpieczenie finansowe, zresztą sami chcemy wybudować dom, tylko w prestiżowym miejscu, a nie na obrzeżach.
– Oj, sprzedaż to straszny kłopot dla mnie! Nasza orkiestra jest już w trasie, a ja tu siedzę. Poza tym chcę wyjść za mąż, nie ma na co czekać, więc Adrianna, przemyśl, jak to wszystko sprawnie załatwić, a ja tylko po swoją część przyjadę.
Tylko Wioletta milczała i płakała. Szalenie żałowała rodziców i ich domu. Ponadto miała wielki sekret, który ukrywała przed wszystkimi: spotykała się z jednym mężczyzną, który potem okazał się być oszustem, zaszła z nim w ciążę, więc dokonała aborcji, a teraz jest pewnym, że nie będzie mogła już nigdy więcej mieć dzieci.
Dom został sprzedany, a każda z sióstr wzięła swoją część. Beata wyjechała, wyszła za mąż i kupiła z mężem dwupokojowe mieszkanie. Wyrachowana Adrianna zainwestowała w piramidę finansową, mając nadzieję na zgarnięcie dużej puli, ale natychmiast jej pieniądze przepadły. Jak szlochała! Nawet tak nie płakała, gdy chowała rodziców. W ich budowanym domu postawiono już fundamenty, więc ich trzypokojowe mieszkanie trzeba było sprzedać. Do kogo się zwrócić o pomoc? Oczywiście do dobrej Wioletty!
– Wioletko, moje słoneczko, ratuj! Powinniśmy przynajmniej postawić ściany i położyć dach. Spłacę Cię później, oczywiście w ratach, ale na pewno spłacę dług.
Co robić? Chociaż siostry nigdy nie traktowały jej przyjaźnie, Wioletta postanowiła dać Adriannie większość swojego udziału, a za pozostałe pieniądze wynajęła mieszkanie i otworzyła swoją małą firmę krawiecką. Na życiu osobistym postawiła krzyżyk: kiedy mężczyźni dowiadywali się, że nie będzie miała nigdy – dzieci ulatniali się. W jej życiu były tylko krótkie romanse, nic więcej. Za to jej firma rozkwitła, a wraz ze spłatą długu, który zaciągnęła u niej Adrianna (oddała pieniądze w ciągu 10 lat w ratach), Wioletta była w stanie kupić sobie przyzwoite, dwupokojowe mieszkanie w większym mieście.
Niestety, niebawem jej firma upadła i trudno jej było żyć, ale kobieta nie zniechęciła się: dostała pracę w szwalni. Zarabiała tyle, że wystarczyło jej na życie i opłaty. Niestety, po 50 latach zakochała się w młodszym od niej o 13 lat mężczyźnie! Miał już dzieci, więc nie zamierzał żądać od niej kolejnego potomka, chciał z nią po prostu wziąć ślub. Wioletta straciła dla niego głowę i zrobiła wiele głupstw, które polegały głównie na zaciąganiu dla niego kredytów – zastawiła nawet swoje mieszkanie. Potem dała mu wszystkie pieniądze, a on… zniknął! Wioletta na starość została bez dachu nad głową, ponieważ bank zabrał jej mieszkanie. Oczywiście, to jej wina, ale wtedy była jak zahipnotyzowana i nie wiedziała, co robi. Gdzie ma teraz iść?
Z bliskich zostały jej tylko siostry. Przyjaciółkę ma tylko jedną, która jest wręcz „oblepiona” wnukami, ponieważ stale się nimi zajmuje. Wioletta mieszkała z nią przez jakiś czas, ale musiała się od niej wyprowadzić, ponieważ mąż przyjaciółki jest bardzo surowy i narzeka, gdy w domu są obcy ludzie. Beata, dowiedziawszy się przez telefon od płaczącej Wioletty, że ta została bez dachu nad głową, odpowiedziała od razu:
– Wiola, ale czego Ty chcesz? Nie mogę Ci pomóc! Gdzie mam Cię zmieścić? Mieszkamy już i tak w ciasnym mieszkaniu, co prawda czteropokojowym, ale ciasnym, ponieważ mieszka z nami jeszcze córka i zięć. Nie mam nawet pieniędzy, jesteśmy tylko biednymi muzykami.
Wioletta wsiadła do pociągu i pojechała do Adrianny bez wcześniejszego dzwonienia do niej. Przynajmniej na chwilę mogłaby pomieszkać u niej w dobudówce z oddzielnym wyjściem, którą Ada czasami wynajmuje młodym parom. Cóż, siostra nie może jej odmówić, tym bardziej, że kiedyś też ją uratowała! Przynajmniej na pół roku, aby jakoś mogła stanąć na nogi, wynająć jakieś mieszkanie. Nie ma już nic, zabrano jej wszystko, co tylko można! Przybycie siostry dla Adrianny nie było niespodzianką – najwyraźniej Beata już jej wszystko przekazała, tylko zapewne w bardzej zniekształconej formie:
– No co, doigrałaś się? – zapytała ironicznie Adrianna – Od młodości biegałaś za jakimiś łachudrami, nawet nie masz dzieci. Pewnie nieźle grzeszyłaś w swoim czasie? Trzeba było siedzieć na tyłku, a nie biegać za facetami.
– Ada, czy mogę zamieszkać u Ciebie w dobudówce? Na razie co prawda za darmo, no dopóki nie stanę na nogi. Nie biegałam za facetami, robiłam interesy, a na starość tylko się głupio zakochałam, no zdarza się.
– Żadne „zdarza się”! Widzisz, ja nie skakałam w swoim czasie z kwiatka na kwiatek, tylko budowałam dom. Przy okazji wychowałam dwie córki i nie chciałabym, żeby na Ciebie patrzyły i brały z Ciebie przykład. Dobudówka wkrótce będzie zajęta – przygotowuję ją na przybycie nowożeńców, będą tutaj mieszkać do narodzin swojego dziecka – nie lubię płaczących dzieci. Poza tym czynsz to jakiś zarobek i możliwość na oszczędności. Mogę dać Ci pięćset złotych, ale to wszystko, co mogę dla Ciebie zrobić. Przepraszam, ale nie zostawię Cię u siebie!
Wioletta odeszła nie biorąc od siostry pięciuset złotych. No nic, na szczęście ma trochę pieniędzy, jakoś da sobie radę. Została sama, ale wygrana: znalazła pracę poza miastem i będzie mogła mieszkać w małym, chociaż zrujnowanym domku z piecem. Będzie pracowała u długoletniej przyjaciółka matki jej znajomej, osiemdziesięcioletniej Stanisławie. Nie miała też dzieci – życie jej się po prostu nie ułożyło. Będzie ciężko, ale Wioletta potrafi pracować w ogrodzie, a starsza kobieta dodatkowo wymaga opieki, więc będzie miała co robisz. Wszystko będzie dobrze, życie toczy się dalej!