Pani Fortuna pomyliła adres
– Mamo, wygrałem!
– Nie wierzę, pokaż!
Osiemset tysięcy polskich złotych ! Antosiowi los na urodziny podarowała babcia.
Irena sprawdziła liczby na bilecie. Zamknęła oczy, potem znów je otworzyła i jeszcze raz sprawdziła numer. Wstała, założyła trampki, wyskoczyła z bloku i pobiegła po domu. Wydaje się, że nigdy tak szybko nie biegła.
Jednak powiedzenie, że nie tylko kłopoty przychodzą same, ale i szczęście – sprawdziło się. Irena wybiegła w przeszłość i pomyślała o kolejach losu. Jeszcze pięć lat temu była samotną matką z dwójką dzieci, mieszkała w akademiku, pożyczała pieniądze od sąsiada do wypłaty, a potem wszystko się zmieniło: przypadkowe spotkanie, miłość jak w filmie. Taka, w której nie ma strachu. Uczucie, w które nawet dzieci uwierzyły, bo nie da się go udawać. Teraz ma trójkę dzieci – jej Krystynkę i Konstantego, plus Antosia, syna Sebastiana…
Pół roku temu przeprowadzili się do nowego domu, które budowali na kredyt. Cztery pokoje, ponad sto metrów, dużo miejsca, mało mebli – w salonie przynajmniej można tańczyć, bo stoi tylko deska do prasowania stoi. A teraz proszę bardzo, będą i pieniądze na meble! Ba! Można jeszcze jedno mieszkanie kupić! Czy to nie cud?
Wszyscy byli zadowoleni, tylko nie babcia. Weronika Dobracka handlowała losami na loterię od czasu przejścia na emeryturę. Nie zliczy biletów, które zostawiła sobie, aby zrealizować plan i wygrać duże pieniądze. Przez pierwsze trzy lata cieszyła się z małych nagród i wierzyła, że w końcu się jej uda. Potem zaczęła dawać losy znajomym i krewnym w prezencie. A co? To tani i pomysłowy podarunek. Jednak jak do tej pory nikt nie miał szczęścia, albo po prostu się nie przyznawali.
Kiedy synowa zadzwoniła do niej, radosna i wdzięczna, Weronika prawie się udusiła. Wydusiła tylko:
– Gratuluję.
Rozłączyła się i a staruszka usiadła na krześle. Pamięta ten dzień: Antoś był wtedy przypadkiem w galerii handlowej, przybiegł do niej razem z kolegami. Przyszedł się przywitać, a ona wzięła losy i mu powiedziała:
– Dobrze, że tu jesteś Antoś. Masz wkrótce urodziny – wybierz swój prezent ręką. Życzę szczęścia!
Chłopiec sięgnął od razu po trzy losy.
– Nie, trzech biletów nie bierze się na szczęście, wybierz tylko jeden.
Jak jeden, to jeden. Wybrał.
Teraz okazuje się, że trzymał w ręku 500 tysięcy złotych. Pomyślała, że teraz obca baba będzie zarządzać tymi pieniędzmi, no bo niby kto inny? Syna nie można złapać w domu – jest kierowcą ciężarówki i jeździ po całej Europie.
Nazajutrz Weronika pojawiła się u prawnika, mówiąc:
– To moje pieniądze. Wnuk ukradł los – podszedł do mojej lady, przywitał się i ukradł go dyskretnie.
Babcia tego samego dnia złożyła pozew.
Sebastian gdy się dowiedział był akurat w trasie. Nie dzwonił do niej przez tydzień, żeby to sobie poukładać w głowie. Postanowił nie być chciwy i pójść do matki z pokojowymi intencjami.
– Mamo, nie kłóćmy się. To spadło jak z nieba! Oboje wiemy, że nikt Ci niczego nie ukradł. Antoś nie podchodził do Ciebie sam, ma świadków.. Proponuję podzielić wygraną na pół – to duże pieniądze, wystarczy dla wszystkich. Irena się zgadza, Antoś też.
– Co to znaczy, że się zgadza? Ona jest dla mnie nikim. To mój bilet i moja wygrana. Cała, wiesz? Jeśli zechcę, to Ci coś z tego dam, albo niech sąd zadecyduje.
Podarunek babci zatruł życie rodziny na kilka miesięcy. Weronika nie chciała stracić ani złotówki. Krótko przed upływem terminu wypłaty wygranej poszła jednak na kompromis: prawnicy wyjaśnili jej, że nikt nie otrzyma wygranej, ponieważ termin mija i organizatorzy loterii nie będą czekali na zakończenie sporu.
W rezultacie kwota została podzielona na pół. Babcia do dziś nie kontaktuje się z rodziną. Nawiasem mówiąc to Irenie i Sebastianowi w tym czasie urodziły się ich wspólne dzieci: Daria i Paulinka pójdą do pierwszej klasy we wrześniu. Niestety, nie znają swojej babci.