Mój mąż bardzo rzadko kontaktuje się z rodzicami i siostrą. Staram się nie wtrącać w ich sytuację, ale jest to już nie do zniesienia. Ostatnio dowiedziałam się, że jest bardzo nieszczęśliwy, że ja mam dobrą relację z moją rodziną.
Mąż mówi, że mamy własną rodzinę i nasi rodzice nie są jej częścią. Rozumiem, że ma prawo tak traktować swoich rodziców, ale dlaczego ja mam w ten sposób traktować moich?
Dorastał w poprawnej rodzinie. Jego rodzice nie piją, ale ojciec opuścił rodzinę, gdy Staszek miał zaledwie dwa lata. Było to dla niego trudne przeżycie, musiał dojrzeć szybciej niż jego rówieśnicy. Przez kilka lat matka mieszkała sama i samotnie wychowywała syna. Minęło sporo czasu jak po raz drugi wyszła za mąż i urodziła kolejne dziecko, córkę Alę.
Mąż mówi, że rodzice nigdy się o nich nie troszczyli. Rośli jakby sami. Rodzice po prostu się nimi opiekowali, ale nigdy ich nie przytulali, nie całowali, nie rozmawiali z nimi o emocjach. Wydawali się po prostu wypełniać swoje obowiązki rodzicielskie. Nie można było im zarzucić jednego – ich dzieci miały wszystko, czego potrzeba w materialnym rozwoju.
Mąż opuścił dom swój rodzinny zaraz po ukończeniu szkoły i nie chce już komunikować się z rodzicami.
Najciekawsze jest to, że nie było ich na naszym ślubie. Chociaż ich zaprosiliśmy, oni nie czuli potrzeby pogratulowania nam z okazji tak ważnego wydarzenia. Byłam zaskoczona, a jednocześnie trochę tym zmartwiona, ale uznałam, że nie powinnam przejmować się sytuacją w rodzinie męża.
Nurtuje mnie tylko jedno. Rozumiem, że mąż może mieć złe relacje z ojczymem, ale jak może tak traktować własną matkę?
Po tym, gdy wyznał mi kiedyś, że jego matka nawet do niego nie dzwoni, teraz nie obarczam go winą.
Nie rozumiem, jak można tak odnosić się do własnego dziecka.
Mam wspaniałe relacje z rodzicami. Zawsze uczestniczyli w moim życiu, wiedzą o mnie wszystko. Pomagali mi doświadczać niepowodzeń i byli szczerze zadowoleni, gdy w czymś osiągnęłam sukces. Zawsze wspierali mnie we wszystkim i udzielali dobrych rad. Byli ze mną w najważniejszych dla mnie momentach.
Jestem mężatką od trzech lat i mieszkam osobno, ale wiem, jak sobie radzą i jakie mają problemy. Oni też wiedzą o mnie wszystko. Staram się często ich odwiedzać i zapraszać do siebie.
Moi rodzice bardzo lubią mojego męża, ale zdałam sobie sprawę, że on jest bardzo nieswój, kiedy ich odwiedzamy. Myślałam, że z czasem się przyzwyczai i wszystko się ułoży, ale ostatnio ciągle znajduje różne wymówki, żeby nie jechać ze mną.
Nie mam nic przeciwko, że nie chce. Teraz sama do nich jeżdżę, ale ostatnio Staszek zaczął mi wyrzucać, że zachowuję się jak małe dziecko, które nie może żyć bez rodziców.
– Dlaczego tak często jeździsz do rodziców? Teraz masz mnie i nie potrzebujesz nikogo innego! Nie odwiedzaj ich tak często!
Byłam w szoku, kiedy to usłyszałam. Moja mama z tatą w ogóle nie ingerują w nasze życie. Nigdy nie besztają zięcia, nie dają też rad.
Kiedy wracam do domu, zachowuję się spokojnie i nie robię kłótni, ale Staszek nie może tego znieść i sam je inicjuje.
Wydaje mi się, że jest po prostu zazdrosny o to, jak dobre relacje mam z rodzicami. Nie wiem, jak mu pomóc, ale nie zerwę z nimi kontaktu.
Teraz nawet nie wiem: czy powinnam starać się o dziecko. A jeśli zabroni im widywać się z wnukiem? Moi rodzice na pewno tego nie przeżyją. Będą bardzo urażeni i zmartwieni.