– Po prostu nie wiem, co się dzieje! – Lena westchnęła. – Mój mąż i ja niedawno zaczęliśmy żyć jak starzy ludzie. Wydaje się, że powinniśmy być zadowoleni, bo kupiliśmy nowe mieszkanie i dzięki Bogu spłaciliśmy kredyt hipoteczny. Ale moje serce wcale nie jest szczęśliwe, wieczorami nie chce mi się ruszać. Czy to naprawdę starość? Jeszcze kilka lat temu wszystko było inne…
Lena wraz z mężem i synem od kilku lat mieszka w zupełnie nowym mieszkaniu, które kupili w nowo wybudowanym budynku. Lena sama wybrała mieszkanie, przejrzała wiele opcji, poznała sąsiadów, zagłębiła się we wszystkie szczegóły i zadała wiele pytań. W pobliżu ich domu znajdowało się przedszkole, ogromne centrum handlowe i park. Wszyscy ich sąsiedzi byli wspaniałymi ludźmi, z którymi nigdy się nie pokłócili.
Gdy tylko Lena weszła do tego mieszkania, od razu je polubiła. Kupili je trochę drogo, ale to była najlepsza opcja. Aby dokonać zakupu, wydali wszystkie zgromadzone pieniądze, zaciągnęli kredyt hipoteczny, a dodatkowo pomogli im rodzice. W ten sposób jakoś sobie poradzili.
Do remontu również podchodzili z całą odpowiedzialnością – meble i wszystko inne przemyślane było w najmniejszym szczególe. Lena włożyła kawałek swojej duszy w każdy centymetr tego mieszkania. Dzięki wszystkim jej wysiłkom, udało się zbudować wygodne gniazdo dla rodziny, w którym płynęła dobra energia.
Po tym, jak Lena i jej mąż przeprowadzili się do nowego lokum, wszystko było w porządku, dlatego grzechem było narzekać.
Jednak coraz częściej Lena wspominała ostatnie lata z melancholią. Po ślubie z mężem wprowadziła się do małego wynajmowanego pokoju. Oboje wtedy pracowali, ale nigdy nie siedzieli w tym samym miejscu, urządzali jakieś przyjacielskie spotkania, a potem sami spieszyli z wizytą. Chodzili na spacer do parku, jeździli na rowerach… Wszystkie weekendy spędzali ze znajomymi poza miastem, zbierając grzyby i grillując mięso. Było bardzo fajnie! Po pewnym czasie urodził im się syn, ale nawet z dzieckiem na rękach udało im się żyć szczęśliwie.
Pytanie brzmi, gdzie to wszystko zniknęło?
W końcu tylko trochę się zestarzali, ich syn jest już stosunkowo dorosły, a teraz na rozrywkę można przeznaczyć znacznie więcej pieniędzy niż wcześniej. Jednak spotkania i wyjazdy są niemożliwe. W weekendy śpią do obiadu, a potem cały dzień leżą na kanapie i z wielkim trudem wychodzą na spacer. Teraz przygotowywanie się do spaceru to dla nich nie lada wyczyn.
O wyjazdach i podróżach nie może być mowy, bo nie ma na to siły.
A teraz nie chcą nawet obchodzić swoich własnych imienin czy urodzin, ponieważ trzeba gotować, a potem sprzątać.
Mąż również zwrócił na to uwagę.
– Wiesz, to okazuje się interesujące. Nie mogę powiedzieć, że jestem bardzo zmęczony w pracy, wracam do domu w świetnym humorze. Planuję, że jak tylko wrócę, to zrobię wiele rzeczy, a potem pójdziemy na spacer. W świetnym humorze parkuję samochód, wchodzę do mieszkania i to wszystko… ogarnia mnie zmęczenie. Jak iść na spacer, jeśli brakuje mi siły i od razu chcę się położyć?
To samo dzieje się z Leną.
W pracy jest energiczna, ma świetny nastrój, po pracy wpada do sklepu, po drodze snuje plany na wieczór, a potem wchodzi do domu i tyle, nie ma już żadnych planów. Ledwie przygotuje jedzenie, a gdy tylko położy syna do łóżka, pada wycieńczona i marzy o śnie.
Małżonkowie są młodzi, nie mają problemów zdrowotnych, ich praca nie jest ciężka. Każdy z nich ma w biurze ekspres do kawy, pokój relaksacyjny, a dzień pracy trwa nie dłużej niż osiem godzin.
Skąd bierze się to zmęczenie, pozostaje to tajemnicą.
Może to życie w metropolii, które wysysa i wygasza resztki sił… Choć jeszcze wcześniej mieszkali w mieście, ale jednocześnie spacerowali, wędrowali ulicami miasta i chodzili na tańce.
Mówienie o starości jest zupełnie nie na miejscu, ponieważ małżonkowie mają zaledwie trzydzieści lat. Może coś jest nie tak z mieszkaniem?
A jak Wy czujecie się w swoim domu? Może spotkaliście się z takim problemem?