W ciągu dwudziestu lat mojego małżeństwa mój brat był u mnie też ze dwadzieścia razy, aż tu niespodziewanie postanowił mnie odwiedzić. Siedzieliśmy, piliśmy herbatę, a potem powiedział, że musimy poważnie porozmawiać. Ma teraz problemy. Trzy lata temu wziął duży kredyt, ale teraz nie jest w stanie go spłacić. Brat zaproponował, że namówi ojca, żeby sprzedał dom, w którym obecnie mieszka, i kupił jednopokojowe mieszkanie gdzieś niedaleko, a resztę pieniędzy podzielimy między siebie. Wszyscy na tym wygrają. Moja żona wysłuchała mojego brata, po czym wystawiła go za drzwi. Teraz ze sobą nie rozmawiamy

Kilka lat temu niespodziewanie zmarła moja mama i teraz ojciec mieszka sam. Ma sześćdziesiąt dwa lata, trochę już podupada na zdrowiu. Kiedyś oboje z mamą wkładali wszystkie siły w wychowanie trójki dzieci. Ja jestem najmłodszy w rodzinie. Mam starszego brata i siostrę.

Każde z nas otrzymało wyższe wykształcenie. Rodzice pomagali nam wszystkim kupić własne mieszkania. Dopóki byli zdrowi, prowadzili duże gospodarstwo. Liczyli nie tylko na siebie, ale także na pomoc dzieci.

Tak się złożyło, że moja siostra od dłuższego czasu mieszka w innym mieście. Stara się jak najczęściej odwiedzać ojca, ale jest to dla niej dość trudne.

Brat odwiedza ojca mniej więcej raz w miesiącu, mówi, że jest bardzo zajęty, ma dużo spraw na głowie. Chociaż doskonale wiem, że przynajmniej raz w tygodniu przyjeżdża do swoich teściów. To nawet jest uzasadnione, bo oni nie mają nikogo innego do pomocy.

Ja nie zostawiłem ojca samego sobie. Chodzę do niego codziennie po pracy. Żona pracuje w szkole niedaleko od taty i stara się zajść do niego zawsze rano albo koło południa.

Dom rodziców jest dość duży. Samotnemu emerytowi trudno go utrzymać. Ale ojciec powiedział, że nigdzie nie będzie się wyprowadzał. Zbudowali go razem z matką własnymi rękami. Tutaj urodziły się ich dzieci. Tutaj przeżyli swoje najszczęśliwsze lata. Jeżeli teraz opuści ten dom, to mamie na tamtym świecie to się nie spodoba.

Popieram w tym ojca. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że w domu moich rodziców miałby mieszkać ktoś obcy. Być może brat będzie chciał się tam kiedyś przenieść, jako najstarszy spadkobierca. Ja osobiście niczego nie żądam.

W ciągu dwudziestu lat mojego małżeństwa mój brat był u mnie też ze dwadzieścia razy. Nawet kiedy przejeżdżał obok naszego domu w drodze do swoich teściów, nigdy do nas nie zaglądał. A potem nagle zadzwonił i uprzedził, że przyjedzie nas odwiedzić.

Siedzieliśmy, piliśmy herbatę, a potem powiedział, że musimy poważnie porozmawiać. Ma teraz problemy. Trzy lata temu wziął duży kredyt, ale teraz nie jest w stanie go spłacić. Dług rośnie w szalonym tempie. Brat widzi tylko jeden sposób na zdobycie potrzebnej kwoty – przekonać ojca do sprzedaży domu. Nie oznacza to, że ojciec wyląduje na ulicy. Jeżeli ja nie chcę go wziąć do siebie, to można mu w skrajnym przypadku kupić jednopokojowe mieszkanie, a resztę pieniędzy podzielić po równo między nas.

Wszyscy na tym wygrają. Ojciec nie będzie musiał wydawać pieniędzy na utrzymanie dużego domu. Brat będzie mógł spłacić swoje długi. A moja żona i ja nie będziemy już rozdarci między własnym domem a domem naszych rodziców. Nawet jeśli kupi się ojcu mieszkanie, to można znaleźć coś bardzo blisko. Jest jedna kawalerka wystawiona na sprzedaż u nas w sąsiedztwie. Brat już się interesował.

Moja żona wysłuchała tego wszystkiego, a potem zapytała, czy zainteresował się również opinią ojca na temat sprzedaży domu i przeprowadzki? Nie wie, gdzie znaleźć pieniądze? Niech sprzeda swój samochód. Wystarczy na spłatę odsetek. A jeszcze lepiej, niech weźmie do siebie teścia i teściową, a ich dom sprzeda. Tam jest tylko jeden spadkobierca – jego żona.

Brat zaczął się oburzać, że moja żona nie ma prawa głosu w tej sprawie, ale ona nie zamierzała tego słuchać i wyrzuciła go za drzwi.

Nie rozmawialiśmy z nim od sześciu miesięcy. Ojca brat też już nie odwiedza. Nie wiem, o co na niego się obraził. Moja żona powiedziała wtedy prawdę. O ile ja jeszcze chciałem jakoś zachować więzi rodzinne, to jej nic nie powstrzymywało, zwłaszcza że po tylu latach już w niej się nazbierało dużo goryczy. No i już się z nim nie cackała.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *