Syn mojej koleżanki idzie w tym roku do pierwszej klasy. Wcześniej mieszkali w naszej okolicy w wynajmowanym mieszkaniu. Dopiero dwa lata temu kupili mieszkanie po drugiej stronie miasta – cena bardzo im odpowiadała – i przenieśli się.
Jedynie szkoła, do której było bliżej, nie była zbyt dobra. Okolica była niebezpieczna, a mieszkańcy podejrzani. Nikt nie chciał wchodzić im w drogę. Uczyli w tej szkole tylko do ósmej klasy, później trzeba było znaleźć nową szkołę średnią. To było niewygodne.
Wszystkim podobała się nasza szkoła, a opinie o niej były dobre. Ale tylko ci, którzy są tutaj zameldowani, mogą się do niej dostać. Więc koleżanka poprosiła mnie, żebym zameldowała u mnie jej syna.
Wiedziałam już, że jak zamelduje się w mieszkaniu dziecko, które jest niepełnoletnie, można nabawić się problemów. Dlatego tak naprawdę nie chciałam tego robić. Poza tym, jak zameldować dziecko bez rodziców? Musiałabym zameldować też jego matkę.
Faktem jest, że nasze mieszkanie nadal jest obciążone hipoteką, więc wszelkie czynności meldunkowe można przeprowadzić tylko za zgodą banku. Krótko mówiąc, wiązałoby się z tym wiele formalności.
Zwiększyłyby się także nasze wydatki. Nie miałam jeszcze czasu na instalację liczników, więc płacę za liczbę osób. Za wywóz śmieci też trzeba byłoby dodatkowo zapłacić. Dlaczego potrzebuję tych wszystkich problemów?
Jeśli zgodzę się na zameldowanie dziecka, to później mogą wystąpić problemy z wymeldowaniem. Jak mogę przekonać ich do tego, że to złe rozwiązanie? Będę musiała im to wytłumaczyć, choć nie wiem czy zrozumieją.
Najwyraźniej będę musiała odmówić jej niewinnej prośbie. Oczywiście koleżanka będzie wtedy obrażona. Ale ja stoję mocno na swoim i nie zmienię zdania. Nasza przyjaźń z nią wyjdzie mi zbyt droga. I to w dosłownym sensie.