W nocy dwie kobiety ze skurczami, zostały przywiezione do szpitala, prawie w tym samym czasie. Jedna była dość wesoła, rozmowna, miała na imię Sylwia. Druga to Kasia, była cicha i trochę przestraszona. Sylwia często dokuczała Kasi, ale ona słuchała tylko pielęgniarek, bojąc się, że nie usłyszy, co do niej mówią.
Dziewczyny były na tej samej sali porodowej i tak się złożyło, że ich porody zaczęły się prawie w tym samym czasie. Miały szczęście, że przypadkowo były akurat na dyżurze dwa zespoły medyczne, więc obydwie otrzymały dobrą opiekę, maksymalną uwagę personelu.
Katarzyna urodziła pierwsza. Uwagę wszystkich przyciągnęła bardzo ładna dziewczynka, która wyglądała zupełnie jak jej matka, dziecko było spokojne, silne i zdrowe.
Nieco później Sylwia urodziła dwóch energicznych i aktywnych chłopców. Niemowlęta krzyczały tak, że chyba pobudziły nie tylko oddział położniczy, ale i sąsiednie domy. To, że urodziła bliźnięta było dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Sama dziewczyna również nie wiedziała, że nosi w sobie dwoje dzieci. Jak się później okazało, nie była zarejestrowana na ciążę i nie zgłosiła się do lekarza, a później już nie mieli czasu jej zbadać.
Po urodzeniu dzieci, Sylwia zaczęła się nad czymś zastanawiać, przestała być rozmowna jak przedtem. Następnego dnia zrozumieliśmy, o czym myślała. Kasia przyszła do gabinetu pielęgniarki i powiedziała, że od godziny Sylwia nie wychodzi spod prysznica. Sprawdzili pomieszczenie i nikogo tam nie było, krótko mówiąc, matka bliźniaków uciekła z porodówki, zostawiając swoje dzieci.
Jednak następnego dnia Sylwia pojawiła się w szpitalu położniczym i poszła do ordynatora. Podpisała wniosek zrzekający się dzieci, aby oddać dwóch chłopców naraz do rodziny zastępczej. Powodem było to, że nie była w stanie wykarmić dwóch synów naraz, była sama i nie miał jej kto pomóc, a nie potrafiła wybrać jednego.
Szkoda było maluchów, ale nic na to nie można było poradzić. Dla całego personelu medycznego nie było to niestety nic nowego. Wszyscy wiedzieli, jak postępować zgodnie z instrukcjami, dzieci zostały po prostu zabrane do specjalnego pomieszczenia dla porzuconych niemowląt. Proces został uruchomiony, zaczęto przygotowywać je do przekazania do domu dziecka. Kilka godzin później dowiedzieliśmy się, że Kasia i jej mąż zebrali dokumenty, aby zabrać dzieci.
Kiedy Katarzyna została wypisana ze szpitala położniczego, żartowaliśmy, że urodziła jedną córkę, ale do domu wraca z trzema maluchami.