Nazywam się Walentyna. Jestem bardzo aktywną kobietą. Pomimo tego, że mam 65 lat, udaje mi się odwiedzać różne miejsca i poznawać bardzo ciekawych ludzi.
Z radością i smutkiem wspominam dawne czasy. Mogłam spędzać wakacje w dowolnym miejscu! Jeździłam nad morze, chodziłam na piesze wędrówki z przyjaciółmi i rodziną, pływałam nawet kajakiem. A wszystko to można było zrobić za niewielkie pieniądze. Ale to już przeszłość.
Zawsze lubiłam spotykać różnych ludzi. Zawsze też udawało mi się nawiązać z nimi dobry kontakt. Poznawałam ludzi na plaży, w kinie i w teatrze. Z wieloma osobami przyjaźnię się od lat.
Aż pewnego dnia spotkałam kobietę o imieniu Katarzyna. Pochodziła z Krakowa. Odpoczywałyśmy razem w tym samym pensjonacie, rozstałyśmy się jako przyjaciółki. Katarzyna wróciła do mieszkania w Krakowie, a ja wróciłam do Warszawy.
Minęło kilka lat. Czasami pisałyśmy do siebie listy i życzyłyśmy sobie wesołych świąt.
Jednego razu otrzymałam pocztówkę. Napisano na niej po prostu: „Pociąg przyjeżdża o trzeciej nad ranem. Odbierz mnie!”.
W ogóle nie rozumiałam, kto mógł wysłać nam taką wiadomość. Oczywiście nigdzie nie pojechaliśmy z mężem. Ale o czwartej rano ktoś zadzwonił do naszych drzwi. Otworzyłam drzwi i byłam osłupiała.
Na progu stała Katarzyna, dwie nastolatki, babcia i mężczyzna. Mieli ogromny stos rzeczy.
Mój mąż i ja byliśmy oszołomieni, ale potem wpuściliśmy do mieszkania nieproszonych gości. A Katarzyna zapytała mnie:
– Dlaczego nas nie odebrałaś? Wysłałam Ci pocztówkę! Nie doszła? A tak przy okazji, to nie jest warta swojej ceny!
– Przepraszam, ale po prostu nie wiedziałam, kto to wysłał!
– Cóż, dałaś mi swój adres, więc przyjechałam.
– Ale po prostu pomyślałam, że będziemy pisać do siebie listy i tyle!
Wtedy Katarzyna powiedziała mi, że jedna z córek skończyła w tym roku szkołę i postanowiła wstąpić na uniwersytet w Warszawie, a reszta rodziny przyjechała ją wesprzeć.
– Będziemy chwilę z Tobą mieszkać! Nie mamy pieniędzy na wynajem, a Ty mieszkasz blisko metra!
– Byłam zszokowana! W końcu nie jesteśmy nawet spokrewnione! Dlaczego miałabym pozwolić im żyć z nami???
Naszych gości musieliśmy karmić trzy razy dziennie. To prawda, że przywieźli trochę smakołyków, ale niczego nie przygotowywali. Po prostu jedli i wychodzili. A ja musiałam im wszystkim służyć.
Moja cierpliwość pękła i trzy dni później poprosiłam Katarzynę i wszystkich jej krewnych o wyprowadzkę. Nie obchodziło mnie gdzie: albo do Krakowa, albo do hotelu.
Wybuchł straszny skandal. Katarzyna zaczęła tłuc naczynia i histerycznie krzyczeć.
Byłam po prostu zszokowana jej zachowaniem. Potem Katarzyna i jej krewni spakowali się i zabrali nam wszystkie smakołyki, które nam przywieźli. Powiedzieli, że nie zasłużyliśmy na nie, że jesteśmy bardzo niewdzięczni.
Udało im się ukraść mój szlafrok, trochę ręczników, a jakoś nawet ukradli mi duży garnek gołąbków. Jak udało im się to schować, po prostu nie wiem. Ale gołąbki właśnie wyparowały!
Tak zakończyła się nasza przyjaźń z Katarzyną. Dzięki Bogu! Nigdy więcej o niej nie słyszałam ani nie widziałam.
Jak można być tak aroganckim i bezwstydnym!!!
Teraz stałam się o wiele bardziej ostrożna w kontaktach z innymi ludźmi.