Jestem zmęczona życiem jak na podwórku – nie chcę już przyjmować gości

 Poznałam moich nowych krewnych. Mój mąż jest dobry, ale oni… On sam przyjechał ze wsi do Warszawy na studia. Wkrótce wszyscy jego krewni również zaczęli przenosić się do miasta: ktoś na pobyt stały, ktoś do pracy – mówi Irena.

Jej mąż jest dobry, wyrozumiały i życzliwy. Pracuje w prestiżowym przedsiębiorstwie i otrzymuje dobre pieniądze. Irena pracuje z nim w tej samej firmie, więc prawie zawsze są razem. Żyją skromnie, oszczędzając na remonty, większe zakupy i podróże.

– To jest moje mieszkanie, ale sama nie robiłam remontów, a po ślubie zdecydowaliśmy się na całkowitą modernizację nieruchomości. Zmieniliśmy instalację wodno-kanalizacyjną i elektryczną, zainwestowaliśmy w wykończenie – opowiada kobieta. – Żyliśmy dobrze, dopóki nie zaczęli odwiedzać nas krewni męża. Albo wujek na dwa dni, potem ciocia na tydzień. Przyjechała też siostrzenica – mieszkała przez miesiąc, bo w hostelu nie było miejsca.

– Z mieszkania zrobili podwórko.

Chociaż młodzi małżonkowie wyjeżdżali na wakacje, nie odważyli się zostawić kluczy swoim krewnym. 

Niedawno odwiedziła ich szwagierka z dziećmi. Mieszkała u nich przez tydzień i nie spieszyło jej się nigdzie. Nowożeńcy spali w kuchni, bo mają tylko jedno łóżko, a nie chcieli kłaść dzieci na podłodze.

– Cały dzień sprzątam na ich przyjazd i cały dzień sprzątam po wyjeździe. Nikt inny mi nie pomaga, wszyscy są przyzwyczajeni do bycia gośćmi. Od razu ostrzegłam męża, jak tylko zajdę w ciążę, żadnych krewnych. Mam dość sprzątania po nieznajomych. Nie spłukują nawet toalety, ponieważ nie są przyzwyczajeni do cywilizacji – mówi Irena.

Niedawno kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży. Mąż natychmiast ostrzegł swoich bliskich, że nie mogą ich odwiedzać. On też był zmęczony życiem jak na stacji, bo oboje z żoną już zapomnieli, jak to jest być samym w domu.

– Winna jest jego żona. Teraz mój syn oddalił się od rodziny. Pomyśleliśmy, żeby wysłać naszego najmłodszego syna, żeby z nimi zamieszkał. Co ma robić na wsi? A oni kazali mu iść do hostelu. Hańba! – zawodziła teściowa.

Wszyscy krewni męża odwrócili się od nich. Nie potrafią im wybaczyć tego, że zamknęli dom przed gośćmi. Teraz, jadąc do stolicy nie mogą już liczyć na darmowy nocleg i wyżywienie. Muszą radzić sobie samodzielnie.

– Wydaje mi się, że nie pozwolą mi nawet zobaczyć wnuka. U nich nie możesz postawić nawet kubka na stole, tylko trzeba wziąć podstawki. W kuchni synowa też nie pozwala myć rąk, a jej mąż w ogóle zabrania palenia – skarży się matka.

Kto ma rację? Nie można schronić wszystkich krewnych na tak małym metrażu, a mąż Ireny nie ma prawa rozporządzać nieruchomością, bo nie jest właścicielem. Jak myślicie, to Irena jest bezczelna czy krewni?

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *