Syn mojej siostry, stał się najbliższą mi osobą

Moi zmarli rodzice mieli nas dwoje, mnie i młodszą siostrę Magdę, która była zawsze trudna, pod każdym względem, jej charakter nie zmienił się także w dorosłym życiu.

Kiedy skończyła dwadzieścia dwa lata, postanowiła mieć dziecko dla siebie, ale że umawiała się z kilkoma mężczyznami naraz, nie mogła nawet stwierdzić z całą pewnością, który z jej partnerów jest biologicznym ojcem dziecka.

Jej syn Daniel urodził się, jako zdrowe niemowlę. Magda nie zdawała sobie sprawy, ile pracy jest przy małym dziecku i często podrzucała go mnie i mojemu mężowi. Miałam problem porozumieć się z moim siostrzeńcem i najczęściej mi się to nie udawało. W wieku trzech lat Daniel rozpoczął naukę w przedszkolu, a gdy skończył cztery lata, jego matka nagle postanowiła szukać szczęścia za granicą. Siostra przyszła do mnie z ogromnymi prezentami, a ja zdałam sobie sprawę, że tym razem jej prośba będzie całkiem poważna i tak też się stało. Magda prosiła mnie, żebym zaopiekowała się jej synkiem przez pół roku, no może do roku. Obiecała przysłać pieniądze, żebyśmy nie mieli żadnych problemów materialnych z Danielem.

Oczywiście sama nie mogłam podjąć takiej decyzji i powiedziałam jej, że porozmawiam o tym z moim mężem, wtedy moja siostra postawiła mi ultimatum:

– Albo przekonasz swojego męża, albo oddam go do domu dziecka.

Serce mi się krajało po tej kłótni, nigdy nie wyobrażałam sobie, że moja rodzona siostra mogłaby tak postąpić, dla własnych zachcianek.

Rozmowa z mężem była bardzo trudna, ale też zabolało go to, że Daniel może łatwo trafić do sierocińca. Nasza córka, Sylwia, z jakiegoś powodu nie dogadywała się ze swoim kuzynem, a kiedy dowiedziała się, że będzie musiała mieszkać z nim w jednym pokoju, znienawidziła go i tak się wściekła, że musieliśmy nawet podać jej środki uspokajające.

Kiedy Daniel zaczął mieszkać z nami, było mi bardzo przykro patrzeć, jak Sylwia próbuje na wszelkie sposoby skrzywdzić chłopaka, mimo że była od niego starsza tylko o półtora roku. Córka nie chciała żadnego kontaktu, a mój mąż milcząco ją wspierał, nie okazując ciepła dziecku.

W tej atmosferze upłynęło około czterech miesięcy. Moja siostra przysyłała pieniądze, co było jedynym czynnikiem uspokajającym dla mojego męża, więc kiedy przekazy nagle przestały przychodzić w domu, wybuchła wrzawa. Mąż pytał mnie, dlaczego musi karmić cudze dziecko, a na moje odpowiedzi, że to mój własny siostrzeniec, nie reagował, nadal zachęcając córkę do misternych prób znęcania się nad Danielem.

W końcu Krzysiek postawił mi ultimatum:

– Jeśli pieniądze nie przyjdą w ciągu tygodnia, będę musiała oddać chłopca do domu dziecka.

Zamiast pieniędzy, dostałam wiadomość od siostry, napisała, że wyszła za mąż i zostaje na stałe w Austrii. Prosiła, żebym się z nią więcej nie kontaktował, a z Danielem zrobimy, co uważamy za stosowne.

Zrozumiałam, że pobyt w naszej rodzinie byłby dla małego bardzo problematyczny, więc w następny weekend zabrałam go na spacer do parku, a potem poszliśmy do kawiarni. Tam najdelikatniej jak umiałam, wytłumaczyłam Danielowi sytuację, która zmusiła mnie do zabrania go do domu dziecka. Syn siostry spojrzał mi smutno w oczy, nawet jego ulubione lody pozostały nietknięte, a na koniec mojego monologu zapytał:

– Kiedy mnie zabierzesz?

Rozpłakałam się i obiecałam, że będę go odwiedzać w każdy weekend i zabierać na spacer po mieście, dziecko spokojnie odpowiedziało:

– Dobrze, ciociu Natalio, poczekam na Ciebie, jesteś jedyną osobą, która mnie kocha.

Miesiąc później Daniel już chodził do szkoły. Dotrzymałam słowa, co tydzień chodziliśmy z nim do miasta, spacerowaliśmy, bawiliśmy się, rozmawialiśmy. W ten sposób utrzymywaliśmy kontakt aż do ukończenia przez niego technikum.

Nie mogłam pójść na jego przyjęcie z okazji ukończenia szkoły, ponieważ niespodziewanie trafiłam do szpitala. Diagnoza była rozczarowująca, guz nadnercza, który już zaczął robić się złośliwy. Lekarz powiedział, że szanse na wyzdrowienie są duże i że wszystko zależy od mojego wewnętrznego nastawienia i chęci walki z chorobą. Miałam wolę walki, ale moje wewnętrzne nastawienie było kiepskie. Mój mąż był zupełnie obojętny na moją chorobę, mówił, że współczesna medycyna czyni cuda, pocieszył mnie, że tak powiem. Moja córka, która już przeniosła się do innego miasta, ucięła rozmowę w pół słowa:

– Jak Ci się polepszy, to zadzwonimy, nie będziemy Cię męczyć.

Dość długo dochodziłam do siebie. Po operacji musiałam przejść cykl chemioterapii, a lekarz prowadzący nie wypuszczał mnie do domu, wymagając mojej stałej obecności na oddziale.

Kiedy w końcu mogłam wrócić do mieszkania, nikt na mnie nie czekał. Notatka, którą mój mąż zostawił na stole w kuchni, wyjaśniała jego niechęć do odwiedzania mnie w szpitalu, jedynie od czasu do czasu przekazywał jakieś artykuły spożywcze. Test był krótki:

– Odchodzę do innej kobiety, mam nadzieję, że nic Ci się nie stanie.

Siedziałam w kuchni przez jakieś dwie godziny, próbując zebrać myśli i nie wiedziałam, co mam dalej robić. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, Daniel stał w progu, nie witając się, zapytał zmartwiony:

– Ciociu Natalio, właśnie się dowiedziałam, że jesteś chora, jak się czujesz?

– Dziękuję Ci, mój drogi, już po wszystkim, już wszystko skończone, nawet wujka Krzyśka nie ma, a córka nie dzwoni, tylko Ty mi zostałaś.

– Nigdy Cię nie opuszczę! Już dostałem pracę, dali mi miejsce w akademiku, ponieważ dostałem się na studia.

– Wiesz co, dlaczego nie wyprowadzisz się z akademika i nie zamieszkasz ze mną?

– Och, oczywiście, bardzo chętnie, ale wujek Krzysiek nie będzie miał pretensji?

– Jego już nie ma i nigdy nie będzie, a mieszkanie jest moje, ja tu jestem panią. Szkoda, że nie powiedziałam tego wcześniej wujkowi i Twojej kuzynce.

Od tego czasu ten chłopak stał się dla mnie najbliższą osobą, prawdziwym synem. Ceniliśmy sobie nasze relacje, nie denerwował mnie w żaden sposób, doradzał mi w różnych sprawach. Było widać, jak bardzo Daniel potrzebuje czułości i uwagi matki, starałam się dać mu to wszystko.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *