Matka mojego męża poprosiła mnie o pomoc przy robieniu przetworów. Ostrzegła, że ​​to potrwa cały weekend. Odmówiłam jej, bo jednak wolałam spędzać ten czas z moimi dziećmi. Wygląda na to, że mojej teściowej nie spodobała się pierwsza odmowa, jaką ode mnie usłyszała

Mój mąż i ja jesteśmy razem od 8 lat, a po ślubie  – 5 lat. Może to nie jest wieczność, ale jednak dość długo. Mamy dwoje dzieci i dobrze nam się żyje. Prawie się nie kłócimy, ale nigdy nie jest tak, że wszystko idzie gładko.

Matka mojego męża 4 lata temu owdowiała. Oczywiście pomagamy jej na wszelkie możliwe sposoby, ale tak bardzo przyzwyczaiła się przez całe swoje życie do wsparcia męża, że ​​sama z niczym sobie nie radzi. A ja od 4 lat nie odpoczywam ani nie mam chwili wolnego czasu, bo biegnę po pracy do domu, karmię dzieci i męża, a potem jedziemy razem albo ja sama do jego mamy.

Wszystko zaczęło się od tego, że była kompletnie bezradna przy organizowaniu pogrzebu. Ale to mnie nawet nie zdziwiło – była zrozpaczona, to naturalne, że nie wiedziała, co i jak zrobić, tu nie ma o czym mówić. Wzięłam to więc na siebie. I wtedy się zaczęło. Okazało się, że sprzątać musimy razem, bo tak jest przyzwyczajona, na zakupy też razem, nawet jeżeli nie ma nic ciężkiego do przyniesienia. A jak wszystko zrobimy, to przecież też nie mogę tak sobie po prostu pójść. Trzeba jeszcze posiedzieć, porozmawiać, bo teściowa nie ma do kogo ust otworzyć. Doceniam to, że mamy dobre relacje i się dogadujemy, ale czasami chciałabym zająć się sobą, pobyć dłużej ze swoją rodziną, a wracam do domu kompletnie wypompowana.

Mój mąż ma łatwiej. Chociaż to jego matka, to wpada do niej na chwilę, szybko zrobi, co jest do zrobienia i sucho mówi, że musi iść. Jemu teściowa się nie sprzeciwi, a u mnie gra na sumieniu i litości. Niezręcznie mi tak po prostu wyjść, zwłaszcza, że ona jest naprawdę dobrą osobą i czuje się teraz bardzo samotna.

Któregoś dnia, tuż przed weekendem znajomi odstąpili nam pobyt w pensjonacie w górach, bo sami zmienili plany i nie chcieli, żeby rezerwacja się zmarnowała. Chętnie się zgodziliśmy i już planowaliśmy wyjazd, gdy nagle zadzwoniła mama mojego męża i powiedziała, że ​​ma dobre wieści. Powiedziała, że ​​przez cały weekend będziemy razem robić przetwory, bo koleżanka przywiozła jej ze wsi dużo owoców i warzyw. Przeprosiłam i powiedziałam, że nie mogę, bo już mamy plany na weekend i zarezerwowany pobyt. Pożegnała się sucho i odłożyła słuchawkę.

Potem zadzwoniła do mojego męża i tak głośno krzyczała, że ​bardzo dużo rzeczy się o sobie dowiedziałam. Mąż jej wysłuchał w prawie kompletnym milczeniu, a później powiedział, że słoiki można zrobić później, a my mamy swoje plany. Jakoś mnie w ogóle nie bronił. Nic nie powiedział, kiedy mnie obrażała. Zapytałam dlaczego, to powiedział, że nie chciał jeszcze bardziej psuć sobie nastroju.

Nie wiem, co moja teściowa sobie wyobraża, ale ja nie będę jej już pomagać. Przynajmniej dopóki mnie nie przeprosi. To nie jest miłe, że za te wszystkie lata otrzymałam taką wdzięczność.

Małgorzata, 36 lat

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *