Mój syn, Wojtek, zawsze był sumiennym uczniem, nauczyciele go chwalili i wzbudzał w nas wielkie nadzieje. Jego ojciec i ja byliśmy dumni, kiedy dostał się na uniwersytet. Gdy tylko został studentem, od razu wyjechał do miasta. W naszej wiosce pojawiał się rzadko, skupiając całą swoją energię na nauce. Przyjeżdżał tylko wtedy, kiedy potrzebował pieniędzy na studia. Razem z mężem opłacaliśmy wszystko, bardzo chcieliśmy, aby nasz syn miał dobrą profesję.
Pewnego razu Wojtek wrócił i powiedział, że został wydalony z uniwersytetu. Okazało się, że nie studiował tam przez ostatni rok, a te pieniądze, które mu wysyłaliśmy, po prostu przepuścił. Wojtek bardzo się zmienił, stał się arogancki i egoistyczny.
Bez względu na to, jak bardzo z ojcem go karaliśmy, było to na próżno. Wojtek przychodził do domu pijany, krzyczał, wywoływał afery.
Mój mąż nie wytrzymał takiego obciążenia, serce go zawiodło. Po śmierci męża, Wojtek ponownie wyjechał do miasta. Nie prosił mnie już więcej o pieniądze. Znajomi powiedzieli, że znalazł pracę, jako ochroniarz, mieszka w wynajmowanym jednopokojowym mieszkaniu i podobno przestał pić. Myślałam, że może w końcu się opamiętał i zaczął żyć normalnie.
Pewnego razu syn przyjechał do mnie w odwiedziny, ale nie sam.
– Mamo, to jest Tosia – moja narzeczona – oznajmił.
Byłam taka szczęśliwa. Pomyślałam, że założy rodzinę, wszystko u niego się ułoży. Zwłaszcza, że Wojtek miał już 35 lat, dawno nadszedł czas, aby zacząć myśleć o swojej rodzinie.
–Tylko jest jeden problem. Chcemy mieć dzieci, a nie mamy własnego mieszkania – powiedział zakłopotany.
– No to przeprowadźcie się do mnie na jakiś czas, dopóki nie będziecie mieć swojego – zaproponowałam.
– Mamo, to będzie dla wszystkich niewygodne. Przecież ty masz ostatnio problemy z sercem. Myślałem, że może zabierzemy cię do specjalnego miejsca, w którym są ludzie w twoim wieku, i będziemy cię regularnie odwiedzać, a my sami zamieszkamy w twoim domu.
Czegoś takiego na pewno nie spodziewałam się usłyszeć od syna. Natychmiast wyrzuciłam go i jego narzeczoną z domu. Chcieli mnie zwyczajnie oddać do domu starców. Nic się u Wojtka nie zmieniło, a mi jest bardzo przykro, że mam takiego syna.